Niepewne Czasy

W tych niepewnych czasach jedna rzecz jest oczywista, nic nie jeststałe i dane nam na zawsze.  Pandemia omiotła cały świat jak tsunami.Czasami czułam sie jakby moje życie przeniosło się na planholliwoodzkiego filmu i stało się zupełnie surrealistyczne. Najpierw myślałam, ze to jakiś głupi kawal propagowany przez mediarząd i śmiałam się z tych, którzy zaczęli panikować. Ponieważprzestałam oglądać TV już parę lat temu nie było mowy żebym terazwłączyła wiadomości, ale w pewnym momencie powaga sytuacji uderzyłamnie jak rozpędzony pociąg. Nie mogłam już dłużej zaprzeczać realnemu zagrożeniu, gdy mediaspołecznościowe wypełniły się doniesieniami o przerażającej liczbieśmiertelnych przypadkach COVID-19 najpierw w Chinach a później weWłoszech.  Im więcej wiadomości czytałam, tym bardziej zaczęłyudzielać mi się uczucia leku i paniki. Tylko dwa lata temu pokonałamwalkę z nowotworem i od razu nasunęło się pytanie: czy jestem w grupiewiększego ryzyka? Czy umrę? Czy moi bliscy i przyjaciele umrą?Oczywiście, prędzej czy później czeka to każdego z nas, ale przecieżnie o to tu chodziło. Mój lęk wciąż się powiększał a niepokój mnie nieopuszczał. Mimo wszystko, codziennie rano stawałam na macie. Wdech, wydech. Niepraktykuje jogi, zęby po mistrzowsku opanować pozy, chociaż nie mogęzaprzeczyć, że moje postępy sprawiają mi przyjemność. Praktykuje jogę,bo uczy mnie zżyć tu i teraz, uczy mnie jak odpowiadać na sytuacjezamiast reagować. Joga uczy mnie jak połączyć się z moim ciałem ipokazuje mi jednocześnie, że jestem czymś znacznie więcej niż mojeciało. Powolny głęboki i spokojny oddech wysyła sygnał do układuprzywspółczulnego, że wszystko jest w porządku i że mogę sięzrelaksować nawet (a raczej przede wszystkim) w trudnych pozycjachtakich jak przykładowo Kapotasana. Gdy moje ciało uczy się jak pokonaćtrudne sytuacje, to przekłada się to na stawianie czoła przeciwnościomlosu w codziennym życiu. Kiedy praktykujesz jogę w taki sposób, tostaje się ona medytacja w ruchu. I dlatego właśnie tak wysoko ceniesobie Ashtange, bo czerpie z niej wiarę i sile na codzienna. Medytacja w ruchu jest wspaniała, ale czasem potrzebuje po prostuposiedzieć nieruchomo i poczuć kontakt z ziemia. Nic nie pomogło mibardziej w czasach pandemii niż regularne medytacje. Nie zawsze jestto przyjemne, bo ciało czasem boli a umysł wędruje, ale z każdymswędzeniem, którego nie podrapiesz stajesz się silniejszy. Powolizdajesz sobie sprawę, że ostatecznie nie jesteś tylko ciałem, anisercem z jego emocjami, ani umysłem z niekończąca się gonitwa myśli,niezliczonymi planami i wizjami zagłady. Zaczynasz przebudzać się idostrzegać fakt, ze jesteś na scenie zżycia obserwatorem, miłującaświadomością, tym który wie. Czasem podczas lockdownu 2020 budziłam się pełna nadziei, z wysokimpoziomem energii i kreatywnego soku, który spływał na mnie jakwodospad. Dzięki temu, że musiał zostać w domu dokończyłam mojastronę internetowa, rozpoczęłam kanał na Wyautuje oraz wykonałam wieleinnej pracy kreatywnej. Tak naprawdę czułam się doskonale! Zaczęłamdoceniać, ze nigdzie nie muszę się spieszyć i mam wreszcie czas, żebysię rozwijać i zając się tym co kocham najbardziej. Ale były też inne dni, takie w które budziłam się z czarna chmura nadmoja glowa czując się ociężała, smutna i paranoidalna. I w takie dnimiałam wrażenie, że ktoś wyssał ze mnie całe życie a mój umysłzabierał mnie na szalona pełna leku podróż, która przypominała miwrażenia z przejażdżki po Magic Mountain w Disney World. Rozważałamwtedy najgorsze scenariusze wierząc, że się urzeczywistnia i niewidząc nawet promyka nadziei i jakiegokolwiek pomyślnego zakończenia.W takie dni moja duchowa praktyka była jedyna deska ratunku.Oczywiście, łatwo jest ćwiczyć kiedy wszystko jest dobrze, aleprawdziwa praca i rozwój zaczynają się w trudnych chwilach. Podczas medytacji zdałam sobie sprawę jak szalony jest naprawdę mójumysł (i twój również, kolego!). Nasz umysł wydziela myśli tak jaknasz jeżyk wydziela ślinę, bez naszej kontroli. Myśli przychodzą iodchodzą i żadne z nich nie musza być naprawdę odzwierciedleniemrzeczywistości. Uczenie się jak  zauważyć, zaakceptować i uszanowaćnasze myśli jednocześnie na nie reagując jest procesem trwającymcale zżycie cale , ale z pewnością wartym zachodu. Jak żyjemy z poczuciem mindfulness i  staramy się praktykować nie przywiązywanie się to mniej cierpimy. Gdy nie jesteśmy w ciągłym pędzie za kolejnymi zachciankami i potrzebami, i nie odpychamy całej reszty która nam nie pasuje, zaczniemy akceptować rzeczywistość z pełna gracja, idac ta ścieżka na wielkiej środkowej drodze nasze serca się otworzą. 

Uncertain Times

In these uncertain times one thing is certain, that nothing is permanent. This pandemic swept across our planet like a tsunami. At times I really felt like I was living in some sort of Hollywood blockbuster movies, totally surreal.  At first I thought it was all some sort of elaborate hoax, propagated by the media and governments. I laughed at all the people panicking. I had stopped watching TV a couple of years back so there was no way I was about to turn on the news, but then one day the severity of the situation just hit me like a running train. I couldn’t live in denial anymore, social media were filled with news of all the people dying in China and now Italy. The fear and panic of others started to attach itself to me the more I read about it. I had only healed from cancer 2 years ago, am I in the high risk group? Am I going to die? Are my friends and loved ones going to die? Yes, eventually everyone will die, even me, but that wasn’t the point. The fear kept getting bigger and my anxiety worse.  Still, each morning I got on my mat. Inhale. Exhale. I don’t practice yoga to master the poses, although progress in them is nice I won’t deny that, I practice because it teaches me to live in the present moment. It teaches me to respond rather than react. It teaches me to connect to my body and it shows me that I’m so much more than that. The slow deep steady breath sends a message to the parasympathetic nervous system that it’s ok, you can relax It’s especially important in difficult poses(like Kapotasana for example =P) my body learns it can overcome difficult situations and that all is well, this later reflects in my daily life. When yoga is practiced this way it becomes a moving meditation, this is why I love Ashtanga Yoga because it later reflects in my daily life. A moving meditation is great but sometimes we need to just sit still and feel grounded. Noting has helped me more in these chaotic times of the pandemic than my meditation practice. It’s not aways pleasant, the body hurts, the mind wanders.. but with each itch you don’t scratch, you get stronger.  You slowly start to realise that you’re not this body afterall, or the heart and its emotions or the mind with it’s endless thoughts, plans and doomsday premonitions. You start to awaken to the fact that you are the observer behind it all, the loving awareness, the one who knows. On some days during this #lockdown2020 I woke up feeling hopeful, high on energy and the creative juices flowed like a waterfall. I finally finished my website, started a YouTube channel, created lots of content and so on. I actually feel great! Happy I don’t have to go anywhere and that I could just concentrate on creating and growing. On other days I would wake up with a black cloud over my head. Feeling heavy, sad, paranoid and like someone sucked all the life out of me. My mind took me on  wild fearful rides like magic mountain in Disney World. I started thinking of the worst possible scenarios, believing they would all come true. I didn’t see any silver linings or happy endings, on those days my spiritual practice was especially important. You see it’s easy to practice when all is well, but the real work and growth starts to happen when times get tough. Sitting in meditation has showed me how wild my mind actually is(it’s not just mine, it’s yours too buddy!). Our mind secretes thoughts like the tongue secretes saliva. The thoughts come and go, and none of them are necessarily a reflection of reality. Learning to notice them, accept & honor them and not react to them is a life long process, but one worth embarking upon. Through the daily practice of living mindfully and non- attachment we will gradually suffer less. Instead of constant desire, wanting and grasping or constant aversion and pushing away of life.. we will accept life more gracefully following the path of the middle way, with our hearts wide open.

Stawanie się nikim

Nie zacząłam ćwiczyć jogi, aby uzyskać oświecenie, zacząłam, bo miałem obsesję na punkcie fitness, a uslyszalam, że praktykowanie jogi to świetny sposób na “stretching” po intensywnym treningu. I tak raptem, mój romans z siłownią się zakończył się i rozpoczęła się moja Yoga Journey.   Pierwszy rok nie był łatwy, mimo że miałem zaledwie 32 lata, byłam sztywna jak skała i ledwo mogłam dosiegnac moich stóp. Mimo tych trudnosci powracalam na mate dostrzegajac stopniowy fizyczny postęp i to, ze moje ciało zaczęło się zmieniać i otwierać. Pierwsze kilka miesięcy korzystalam jedynie z filmów na YouTube (byłam zbyt zakłopotana, aby uczestniczyc w zajeciach jogi). Zaczely sie wtedy pojawiac na macie różne retrospekcje, wspomnienia i emocje, które były przechowywane w moim ciele a teraz wychodziły na swiatlo dzienne.  Smiałam się i płakałam na przemian  podczas gdy moje ciało ulegalo oczyszczeniu. Wkrotce po tych pierwszych doswiadczeniach z joga zdiagnozowano u mnie nowotwór tarczycy.  Praktykowanie Ashtangi towarzyszylo mi w szpitalu, bylo ze mna ze mną podczas operacji, a pozniej w okresie radioterapii i rekonwalescencji. Mata powedrowala ze mną do szpitala, pomagala mi w tych trudnych chwilach, dawała nadzieję.  Po raz pierwszy zacząłem wtedy medytować aby nie utonać w zalewie przerażających myśli. Na początku bardzo trudno było uspokoić mój małpi umysł. Używałam prowadzonych medytacji ponieważ nie mogłem skupić się na niczym dłużej niż sekundę, ale stopniowo trenowałem tę małpę, aby siedziała nieruchomo przez dłuższy czas. Kolejny poziom jogi zaczął mi się objawiać. To już nie była tylko fizyczna praktyka Asany, Dharana i Dhayana zaczęły dawać mi wgląd w moją wewnętrzną istotę. Podczas medytacji przeżyłam jeszcze raz wszystkie traumatyczne wydarzenia z mojej przeszlosci i placzac przytulalam te smutną, złamaną, małą dziewczynkę w moim wnetrzu. Nie tylko moje ciało się zmieniało, ale zacząłam także zmieniać się od środka.   Znalazłam we mnie światło i polaczyłam się z czymś większym.  Trudno to ująć w słowa, ale wiem, ze te doswiadczenia dały mi siłę by iść do przodu. Zacząłam zmieniać negatywne wzorce myślowe i nawyki, moja mentalność ofiary musiała odejść! Znowu zacząłam być dla siebie miła i nauczylam sie jak sobie odpuszczac.  Dziś nadal staje codziennie na macie i regularnie medytuję. Dziś jestem wolna od raka.   Czy joga wiec jest tylko rozciąganiem? A może jednak to coś duzo więcej? Starożytne teksty hinduistyczne wyraźnie wskazuja na jej znaczenie w rozwoju duchowym. Problemem jest to, że większość ludzi na Zachodzie umniejsza wartosc jogi to praktyki fizycznej. Nie zrozumcie mnie źle, zgadzam sie, ze przy pelnym zaangazowaniu joga czyni cuda dla ciała, ale ma tez ogromny potencjał, aby zrobić dla nas o wiele więcej.   Zacząłam uczyć jogi ponieważ chccialam podzielić się swoimi spostrzeżeniami ze światem. Nie, nie jestem wyjątkowa, każdy może to zrobić. Przebudzenie się do swojej prawdziwej natury, uświadomienie sobie, kim naprawdę jesteś, jest możliwe, gdy jesteś gotowy. Dlatego nie jestem tylko nauczycielem Asany. Tak, to ważne, aby zadbać o nasze ciało, mamy tylko to jedno w tym wcieleniu, ale jesteśmy przeciez czyms o wiele więcej. Jesteśmy miłością, świadomością, duszą, duchem… niezależnie od metafory, ktorej chcialbys uzyc.  Wedlug fizyki kwantowej wszystko w tym wszechświecie jest wykonane z tych samych rzeczy. Więc kim jesteś naprawdę skoro zostales stworzony z tych samych czasteczek z ktorych powstaly gwiazdy? Myśląc, że jesteśmy czyms oddzielnym we wszechswiecie jest tylko iluzją. Wszyscy bowiem jesteśmy “tylko Bogiem w przebraniu” jak mawial Ram Dass. Całe moje życie chciałam stać się kimś, ale teraz jestem na drodze „do stania się nikim”. Jesli chcesz dowiedziec sie wiecej jak tego dokonac obejrzyj film, ktory niedawno pojawil sie na ekranach a ktory opowiada o zyciu wielkiego jogina i nauczyciela duchowego Ram Dassa „Becoming Nobody”.

Becoming Nobody

I didn’t start practicing Yoga to get enlightened, I started because I was obsessed with getting fit training at the gym everyday and I heard that practicing Yoga was a great way to “stretch” after a strenuous workout. One thing led to another and my love affair with the gym ended abruptly and my Yoga Journey began.  The first year wasn’t easy, even though I was only 32 years old I was stiff as a rock and could barely reach my toes. What kept me coming back on my mat was the physical progress at first, my body started changing and opening. Even though the first couple of months I spent with videos on YouTube(I was too embarrassed to go to a Yoga class) I also started having different flashbacks on my mat, the memories and emotions which were stored in my body were coming out, I laughed and cried as my body cleansed. Then I was diagnosed with thyroid cancer. My Ashtanga practice was with me during my surgery, radiotherapy and recovery. I bought my mat to the hospital, it kept me going and it gave me hope. I started meditating for the first time, to keep the flood of fearful thoughts from drowning me. At first it was extremely difficult to quiet my monkey mind. I used different led meditations because I couldn’t concentrate on anything for longer than a second, but gradually I trained that monkey to sit still for longer amounts of time.  Another level of Yoga started to reveal itself to me. It was no longer just a physical practice of Asana, Dharana and Dhayana began giving me insight into my inner being. I relived all the traumatic events during my meditation states, I cried, I hugged the sad, broken, little girl inside. Not only was my body changing, I started changing from the inside out.  I found the light within me, I connected to something bigger. I can’t put it into words, but it gave me strength to keep going forward. I started changing negative thought patterns and habits, my victim mentality  had to go! I started to be kind to myself once again, learning to let things go. Today I still get on my mat and meditate regularly. Today I am cancer free.  So is Yoga just stretching? Or is it something more? The ancient Hindu texts clearly state the prior. The only problem is, that the majority of the people in the West have watered it down to being just a physical practice. Don’t get me wrong, it does do wonders for the body if we stay committed but it has the potential to do so much more.  I started teaching Yoga because I want to share my insights with the world. No I’m not special, anyone can do this. Awakening to your true nature, realising who you really are is possible when you are ready. This is why I’m not just an Asana teacher. Yes it is important to take care of our bodies, we only get this one in this incarnation after all, but we are not the body, we are so much more than that. We are a loving awareness, a consciousness, a soul, a spirit… whatever metaphor you want to use is fine with me.  Everything in this universe is made of the same stuff, quantum physics will concur. So who are you really? If you are made of the same stuff that stars are made of? Thinking we are separate is just an illusion, we are all  “just God in drag” like Ram Dass used to say. My whole life I wanted to become somebody, but now I’m on a path to becoming nobody(please check out the recently released movie about the life of the incredible soul, yogi and spiritual teacher Ram Dass,  Becoming Nobody).

Pies Przyjaciel

Mówi się, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka, ale czy człowiek jest najlepszym przyjacielem psa, kota czy innego zwierzęcia? Z mojego punktu widzenia w większych ucywilizowanych miastach wzrasta świadomość na temat niekrzywdzenia zwierząt i nietraktowania ich przedmiotowo, ale to dopiero początek drogi. Każdy poważny jogin słyszał o pierwszej Yamie z Sutr Patanjaliego, Ahimsa, która mówi o niekrzywdzeniu i współczuciu. Obecna jako jedna z głównych zasad moralnych w hinduizmie, dżainizmie i buddyzmie która mówi że sprawiania jakiejkolwiek krzywdy drugiej istocie żywej, niezależnie od tego, czy to jest człowiek, pies czy kwiatek, wiąże się z konsekwencjami karmicznymi. Dla wielu joginów jest to oczywiste że nie krzywdzimy zwierząt, nie jemy ich, nie chodzimy w futrach czy skórzanych butach. Nie chcemy przecież mieć zlej karmy i wrócić w następnym wcieleniu jako osioł, lub nawet gorzej jako pająk! Owszem są to bardzo istotne elementy w naszej Sadhana, ale czasem może być tak, że tylko dodajemy sobie kolejna etykietkę, kolejny dowód na to jacy jesteśmy fajni a nasze powiazanie z ciałem i ego tylko wzmacniają się.  Ponad 2500 lat temu Budda podzielił się ze światem swoimi czteroma szlachetnymi prawdami ( Dukkha Samudaya, Nirodha, Magga), które mówią że jedyna pewna rzecz na tym świecie jest cierpienie. Źródłem tego cierpienia są nasze przywiązania i pragnienia, a jedynym sposobem by się go pozbyć jest wytrwanie na prawidłowej drodze,  która nie jest łatwa i pełna wyzwań. Krishna potwierdza te koncepcje w Bhgavad Gitcie mówiąc, że aby pozbyć się cierpienia spowodowanego przywiązaniem i pragnieniami musimy się ich wyrzec i dążyć do  samorealizacji. Dopiero gdy zasłona z naszych oczu zaczyna się unosić, przypominamy sobie, że nie jesteśmy ani ciałem ani umysłem, tylko duszą i droga ku Mokshy, wolności, się zaczyna. A wiec jak się pozbyć naszych pragnień, przywiązań i zachcianek naszego “ja” z małego ‘j”? Dróg do prawdy i oświecenia jest wiele i wszystkie prowadzą w to samo miejsce,  do jedności z Bogiem, Buddą, Brahmanem, Jehową, Allahem, Silą Wyższa, wszechświatem, jednością ze wszystkim czy jakkolwiek chcesz to nazwać. I tak naprawdę, wszystkie monoteistyczne religie świata mają w samym sercu przekazu tą samą myśl, że nie jesteśmy tylko ciałem a czymś więcej, duszą (pojmowaną na różne sposoby). Według tej myśli przewodniej nasza dusza jest elementem czystym i idealnym, który decyduje o naszej samoświadomości. Tylko przez nasze czyny tu i teraz  możemy podążać w kierunku wyzwolenia, albo pogrążać się nadal w nieświadomości i iluzji (Mayi). Wybór należy do nas.        Jeśli jesteśmy gotowi na podążanie tą droga możemy czerpać wiedze ze świętych ksiąg oraz z bogatej literatury i uczyć się od wielkich nauczycieli aby wybrać własna ścieżkę duchowa. W jodze mamy do wyboru aż cztery takie ścieżki, które mówią nam jak żyć zgodnie z nasza Dharma i pomagają w integralnym rozwoju ciała, umysłu i duszy. Możemy wybrać jedna lub czerpać po trochu z każdej. Bhakti Joga jest joga całkowitej miłości i powierzeniu się Bogu, którego wielbimy poprzez modlitwę i śpiew dewocjonalny (np. bhajany i kirtany). Raja Joga, inaczej zwana Joga Królewska lub Ashtanga, opiera się na kontrolowaniu ciała i umysłu poprzez różne techniki (asany, pranayama, medytacja) prowadzące nas do Samadhi przez transformacje i transmutacje naszej energii duchowej . Gyana Joga jest joga mądrości czyli wiedzy, odpowiednia dla tych z nas którym łatwiej jest korzystać  z lewej półkoli mózgu. Polega ona na używaniu w konstruktywny sposób intelektu poprzez czytanie świętych tekstów, takich  jak Vedanty w celu rozpoznania Boga i Najwyższej Jaźni w samym sobie. Karma Joga jest z reguły spostrzegana jako joga działania i bezinteresownego służenia innym, ale posiada również aspekt dewocjonalny. W Baghavad Gicie Krishna mówi Arjunie by pełnił swoje obowiązki bez przywiązań a owoce zostawił dla niego, czyli Najwyższego. Karma Joga uczy, że każdy nasz czyn jest szansa by się  oczyścić poprzez służbę, ważne są tu nasze intencje i chęci gdyż robienie czegoś z powinności z reguły nikomu nie śluzy. Karma joga jest związana także z byciem tu i teraz i wykonywaniem wszystkich czynności (nawet takich jak mycie naczyń) z taka intensywnością i skupieniem, ze pozostajesz tylko ty jako “myjący naczynia”, stajesz się tym co robisz, ty i ta czynność jesteście jednym Jestestwem, bez przywiązań do dobrych czy złych efektów. Podobnie jak w medytacji stajesz się świadkiem obserwującym swoje myśli, także w każdej sekundzie dnia masz okazje aby być świadomym tu i teraz, a nie utożsamiać się z aktorem, którego myślisz że grasz w tym dramacie zwanym twoim życiem i nie identyfikować się ze swoimi czynami.  Wolontariat w schronisku dla zwierząt nie jest łatwy. Twoje serce łamie patrząc na wszystkie bezradne i niewinne stworzenia, które straciły swoje domy, niektóre, które nigdy ich nie miały. Chcę tylko zabrać je wszystkie do domu i kochać je na zawsze, ale ponieważ nie jest to realistyczne, wszystko, co mogę zrobić, to być tam dla nich, przedstawić z otwartym sercem współczującym gotowym służyć. To jest uważność. Koncentruję się na “tu i teraz”, na tym, co czuję i robię- jestem obecny dla tych psów. Kiedy widzę, że ich oko rozświetla się z radością, jestem pewien, że to, co robię, ma sens. Czuję, jak bardzo każdy z tych futrzanych mieszkańców schroniska jest wdzięczny za każdą sekundę spędzoną z człowiekiem, za każdy spacer, każde miłe słowo i troskliwy dotyk. Zanim zostałem wolontariuszem, mówiłem, jak bardzo chciałbym to zrobić, ale moje serce po prostu nie mogło gołe, widząc te wszystkie biedne cierpienie zamkniętych zwierząt! Wtedy nie byłem świadomy tht tylko cierpienie starałem się uniknąć naprawdę, był mój własny. Ram Dass( zmarły profesor Hardvard, jogin, nauczyciel duchowy i autor bestsellerowej książki “Be Here Now”) mawiał, że cierpienie jest łaską. Moje doświadczenie jako wolontariusza definiował to dla mnie. Gdyby nie moje własne cierpienie w przeszłości, prawdopodobnie nigdy nie dotarłbym tam, gdzie jestem dzisiaj. Wszystkie lata aktywnego uzależnienia, przemocy domowej, napaści seksualnej, gwałtów, odwyków, terapii, złamanych nosów i złamanych serc. Musiałem żyć przez wiele bólu i hit rockbottom, ciemna noc duszy, że tak powiem, aż w końcu ujrzałem światło i był w stanie odbić się z powrotem do góry. Całe to cierpienie prowadzi mnie jednak do drogi, którą jestem dzisiaj, do mojego duchowego Sadhany i za to jestem na zawsze wdzięczny. Wolontariat w schronisku dla zwierząt nie należy do łatwych.…
Read more

Man’s Best Friend

       They say a dog is man’s best friend, but is a human the best friend of a dog or any other animal for that matter? I feel that people in bigger cities are becoming more and more conscious of the fact that hurting animals is immoral and that the awareness of animal rights is on the rise, however we are only at the beginning of the journey. Every fulltime yogi has heard of the first Yoga Sutra of Patanjali, Ahimsa, which talks about non harming and compassion. It is one of the main principles in Hinduism, Jainism and Buddhism (it’s also present in most religons of the world under different names) and says that hurting any living being, regardless if it’s a dog or flower, comes with some serious karmic repercautions. For most yogis is quite obvious that we don’t harm animals, we don’t eat meat and we don’t wear fur coats or leather shoes. I mean we don’t want to have bad karma and come back in our next reincarnation as a donkey, or even worse a spider! This is a very important part of our Sadhana (spiritual) practice, but sometimes it may be just another label. Another way to show others how cool we are, meanwhile our attachment to our body and ego only gets stronger. Over 2,500 years ago the Buddha shared with the world what was revealed to him under the Bodhi tree, the Four Noble Truths (Dukkha, Samudaya, NIrodaha  Magga). They talk about how in this life theres only one thing in this life that’s certain, there will be suffering. The source of our suffereing is our attachments and clinging, the only way to stop the suffereing is by staying on the right path even though it may be difficult. Krishna speaks on this in the Bhagavad Gita,  stating that the only way to get rid our suffering which is caused by our attachments and wants is to renounce them work towards self-realization. Only once the veil is lifted from our eyes do we start to remember a long forgotten truth, that we are so much more than our bodies and minds, that we are a spiritual being and that’s when our road to Moksha(liberation) begins. SO how do we get rid of these desires, attachments and wants that our “self” with a small ”s” wants and wants? There are many roads to enlghtmenet but they all lead to the same place, to becoming one with God, Buddha, Brahman, Jehova, Allah, the Higher Power, the Universe or however you may choose to label it. In all actuality the core of most monotheistic religons is quite similar, that we are not this body only something much much more, a spirit(the metaphors may be different but the message is the same).  How we choose to live here and now ultimately creates our future destiny, do we want to live in a world of ignorance,denial and illusion(Maya) or do we walk towards awakening? The decision is ours.         If and when we are ready to walk this path we have many holy books and other ancient texts to learn from. The choice of spiritual teachers to learn from is vast so we have to be sure to pick one that resonates with us. As Jack Kornfield likes to say, “spiritual practice should not be confised with grim duty”. In Yoga we have 4 different  paths to choose from, all of which tell us how to live harmoniously with our Dharma while moving our body, mind and spirit towards holistic unity. We can pick one of these paths or reap the benefits from all if we chose. Bhakti Yoga is the yoga of total love and devotion to God, who we worship through prayer and devotional singing(Bhajanas and kirtans). Raja Yoga, or Ashtanga Yoga, is based on controlling our bodies and minds through different techniques(asanas, pranayamas, meditation)which are said to lead us to Samadhi through the transformation and transmutation of our spiritual energy. Gyana Yoga is the yoga of the intellect, sutable for those of us who find it easier to use the left side of our brain for logical reasoning. By using our intellect in a constructive way through reading holy texts, like the Vedas, in order to awaken to God and the higher power within us. Karma Yoga is usually thought of as the yoga of action and selfless service, but it can also have a devotional character. In the Baghavad Gita Krisha tells Arjuna to act and do his duties without being attached to the outcome because the fruits of the labor belong not to him, but to Krishna. Karma Yoga teaches us that every one of our actions is a chance to purify ourselves through service to others, doing something out of guilt or duty doesn’t serve anyone so what matter here is that our intentions are good. It is a yoga of being in the here and now and doing all our actions so mindfully and intensively that all that’s left is the “washer of the dishes”, you transform into what you are doing, you and the action become one being, without attachment to the outcome. Its similar to the process of becoming the observer during our meditation practice, only here you have every second of the day to be mindfully aware and present in the here and now and not attached to the actor who you think you’re playing in this drama called your life. Volunteering in an animal shelter isn’t easy. Your heart breaks looking at all the helpless and innocent creatures who lost their homes, some that never even had them. I just want to take them all home and love them forever, but since that’s not realistic, all that I can do is be there for them, present with an open compassionate heart ready to serve. This is mindfulness. I concentrate  on the “here and now” , on what I’m feeling and doing- I am present for those dogs. When I…
Read more

en_USEnglish