Niepewne Czasy
W tych niepewnych czasach jedna rzecz jest oczywista, nic nie jeststałe i dane nam na zawsze. Pandemia omiotła cały świat jak tsunami.Czasami czułam sie jakby moje życie przeniosło się na planholliwoodzkiego filmu i stało się zupełnie surrealistyczne. Najpierw myślałam, ze to jakiś głupi kawal propagowany przez mediarząd i śmiałam się z tych, którzy zaczęli panikować. Ponieważprzestałam oglądać TV już parę lat temu nie było mowy żebym terazwłączyła wiadomości, ale w pewnym momencie powaga sytuacji uderzyłamnie jak rozpędzony pociąg. Nie mogłam już dłużej zaprzeczać realnemu zagrożeniu, gdy mediaspołecznościowe wypełniły się doniesieniami o przerażającej liczbieśmiertelnych przypadkach COVID-19 najpierw w Chinach a później weWłoszech. Im więcej wiadomości czytałam, tym bardziej zaczęłyudzielać mi się uczucia leku i paniki. Tylko dwa lata temu pokonałamwalkę z nowotworem i od razu nasunęło się pytanie: czy jestem w grupiewiększego ryzyka? Czy umrę? Czy moi bliscy i przyjaciele umrą?Oczywiście, prędzej czy później czeka to każdego z nas, ale przecieżnie o to tu chodziło. Mój lęk wciąż się powiększał a niepokój mnie nieopuszczał. Mimo wszystko, codziennie rano stawałam na macie. Wdech, wydech. Niepraktykuje jogi, zęby po mistrzowsku opanować pozy, chociaż nie mogęzaprzeczyć, że moje postępy sprawiają mi przyjemność. Praktykuje jogę,bo uczy mnie zżyć tu i teraz, uczy mnie jak odpowiadać na sytuacjezamiast reagować. Joga uczy mnie jak połączyć się z moim ciałem ipokazuje mi jednocześnie, że jestem czymś znacznie więcej niż mojeciało. Powolny głęboki i spokojny oddech wysyła sygnał do układuprzywspółczulnego, że wszystko jest w porządku i że mogę sięzrelaksować nawet (a raczej przede wszystkim) w trudnych pozycjachtakich jak przykładowo Kapotasana. Gdy moje ciało uczy się jak pokonaćtrudne sytuacje, to przekłada się to na stawianie czoła przeciwnościomlosu w codziennym życiu. Kiedy praktykujesz jogę w taki sposób, tostaje się ona medytacja w ruchu. I dlatego właśnie tak wysoko ceniesobie Ashtange, bo czerpie z niej wiarę i sile na codzienna. Medytacja w ruchu jest wspaniała, ale czasem potrzebuje po prostuposiedzieć nieruchomo i poczuć kontakt z ziemia. Nic nie pomogło mibardziej w czasach pandemii niż regularne medytacje. Nie zawsze jestto przyjemne, bo ciało czasem boli a umysł wędruje, ale z każdymswędzeniem, którego nie podrapiesz stajesz się silniejszy. Powolizdajesz sobie sprawę, że ostatecznie nie jesteś tylko ciałem, anisercem z jego emocjami, ani umysłem z niekończąca się gonitwa myśli,niezliczonymi planami i wizjami zagłady. Zaczynasz przebudzać się idostrzegać fakt, ze jesteś na scenie zżycia obserwatorem, miłującaświadomością, tym który wie. Czasem podczas lockdownu 2020 budziłam się pełna nadziei, z wysokimpoziomem energii i kreatywnego soku, który spływał na mnie jakwodospad. Dzięki temu, że musiał zostać w domu dokończyłam mojastronę internetowa, rozpoczęłam kanał na Wyautuje oraz wykonałam wieleinnej pracy kreatywnej. Tak naprawdę czułam się doskonale! Zaczęłamdoceniać, ze nigdzie nie muszę się spieszyć i mam wreszcie czas, żebysię rozwijać i zając się tym co kocham najbardziej. Ale były też inne dni, takie w które budziłam się z czarna chmura nadmoja glowa czując się ociężała, smutna i paranoidalna. I w takie dnimiałam wrażenie, że ktoś wyssał ze mnie całe życie a mój umysłzabierał mnie na szalona pełna leku podróż, która przypominała miwrażenia z przejażdżki po Magic Mountain w Disney World. Rozważałamwtedy najgorsze scenariusze wierząc, że się urzeczywistnia i niewidząc nawet promyka nadziei i jakiegokolwiek pomyślnego zakończenia.W takie dni moja duchowa praktyka była jedyna deska ratunku.Oczywiście, łatwo jest ćwiczyć kiedy wszystko jest dobrze, aleprawdziwa praca i rozwój zaczynają się w trudnych chwilach. Podczas medytacji zdałam sobie sprawę jak szalony jest naprawdę mójumysł (i twój również, kolego!). Nasz umysł wydziela myśli tak jaknasz jeżyk wydziela ślinę, bez naszej kontroli. Myśli przychodzą iodchodzą i żadne z nich nie musza być naprawdę odzwierciedleniemrzeczywistości. Uczenie się jak zauważyć, zaakceptować i uszanowaćnasze myśli jednocześnie na nie reagując jest procesem trwającymcale zżycie cale , ale z pewnością wartym zachodu. Jak żyjemy z poczuciem mindfulness i staramy się praktykować nie przywiązywanie się to mniej cierpimy. Gdy nie jesteśmy w ciągłym pędzie za kolejnymi zachciankami i potrzebami, i nie odpychamy całej reszty która nam nie pasuje, zaczniemy akceptować rzeczywistość z pełna gracja, idac ta ścieżka na wielkiej środkowej drodze nasze serca się otworzą.