Dlaczego niektórzy ludzie wchodzą na matę regularnie, podczas gdy inni rezygnują? Neurobiologia w akcji.
Jestem maniakiem w zdobywaniu wiedzy na temat własciwości naszego ciała i lubię poznawać mechanizmy jego działania. Niektóre nowe badania naukowe w dziedzinie neurobiologii i fizyki kwantowej wyjaśniają wpływ jaki mają na nas pradawne praktyki z różnych kultur. Dziwne rzeczy dzieją się w naszych wewnętrznych światach, czy to na poziomie molekularnym, kwantowym czy nawet energetycznym. Ale im więcej dowiadujemy się o tych procesach i ich działaniu, tym łatwiej będzie nam odrzucić mentalność ofiary oraz rozpocząć szczęśliwe i zdrowsze życie.
Słuchałam niedawno interesującego podcastu, w którym dr. Andrew Huberman ( Profesor Neurobiolog z Uniwersetytu Stanford, Instagram Hubermanlabs https://www.instagram.com/hubermanlab/?hl=en ) wyjaśnia, z punktu widzenia neurobiologa, dlaczego niektórzy ludzie osiągają swoje cele podczas gdy inni z nich rezygnuje. Okazuje się, że kluczem do sukcesu może być dopamina, nazywana też często “hormonem dobrego samopoczucia”. Dopamina uwalniana jest w naszym organizmie wtedy gdy dostajemy to czego pragniemy (np. pierwszy posiłek dnia, lub te nowe leginsy o których marzyliśmy) i daje nam poczucie satysfakcji, a czasem nawet euforii. Dopamina jest neuroprzekaźnikiem oraz ważną częścią „układu nagrody” mózgu. Jeśli nauczymy się jak używać tego systemu w sposób konstruktywny, to pomoże nam on w mobilizacji do działania. Stosowanie mechanizmu wewnętrznego nagradzania jest ważnym elementem w osiąganiu celów ponieważ jest motorem i motywacją do dalszych działań.
Niezależnie od tego czy naszym celem jest nauka stania na rękach czy też udział w wyścigu arktycznym nawet myśl o tym przedsięwzięciu może powodować uczucie lęku i frustracji.Taka sytuacja wywołuje stan stresu lub silnego pobudzenia nerwowego na który nasz organizm reaguje produkcja epinefryny (zwanej także adrenalina), a to z kolei może skutkować szeregiem objawów takich jak powiększenie źrenic, przyspieszony puls, nadmierne pocenie się, czy tez płytki oddech prowadzący czasem do hiperwentylacji. Podwyższony poziom adrenaliny, zwanej także hormonem strachu, reakcja walki i ucieczki może powodować także trudności w koncentracji uwagi, przypadkowe, niespójne myśli lub ogólne osłabienie organizmu.
Wystąpienie tzw. czynnika strachu jest charakterystyczne na początkowym etapie nauki nowej czynności i powoduje, że wiele osób poddaje się już przy pierwszych trudnościach lub przy braku natychmiastowych postępów. Jeśli nie nauczymy się panować nad uczuciami lęku i niepokoju, to podniesiony poziom adrenaliny będzie raczej czynnikiem paraliżującym niż motywującym. Przezwyciężenie tych uczyć nie wydarzy się z dnia na dzień, ale jest procesem, który wymaga czasu i wysiłku. Każdy zawodowy sportowiec lub wykonawca potwierdzi, ze aby zmniejszyć ten strach musisz „złapać byka za rogi”.
To samo się dzieje gdy pojawiamy się na naszej macie dzień w dzień i zmierzamy się z trudnymi dla nas asanami, uczymy nasz organizm aby nie reagował tak gwałtownie na stresujące wydarzenia (odzwierciedla sie to też poza mata). Gdy jesteśmy wstanie oddychać spokojnie to nasze ciało się relaksuje, a gdy ciało się zrelaksuje to nasz umysł jest spokojny.
Ważne jest to, aby polubić proces uczenia się wraz z jego wzlotami i upadkami, i właśnie to jest dla mnie motorem do dalszych starań i wysiłku. Za każdym razem, gdy wykonam w większą łatwością asane lub utrzymam się w staniu na rękach troche dłużej to jest to moje małe wewnętrzne zwycięstwo. I to właśnie pokazuje w pełni efekt dopaminy, która poprzez stłumienie podniecenia i niepokoju pomaga nam CIESZYĆ SIĘ procesem pokonywania trudności. Warto pamiętać że ten proces – czas trwania- ścieżka – rezultat (duration, path, outcome – akronim Dr.Huberman) prowadzi do neuroplastyczności. Nasz mózg dąży do tego by z czasem czynności stawały się refleksywne, dzieje się to gdy nauczymy się czegoś “na pamięć” , nieważne czy to nauka chodzenia, prowadzenia samochodu czy robienia jakieś asany.
W moim doświadczeniu te wszystkie “ciężkie” pozycje i praktykti (i możecie mi wierzyć, że miałam ich WIELE) nauczyly mnie, i dalej uczą, jak sie nie poddawać, jak nie dowalać sobie i jak odrzucać tą bezustanną samokrytykę. Myśli nie możemy powstrzymać ale możemy przedstawiać nowe pozytywne np. Ok, może nie osiągnęłam jeszcze “ideału” (i pewnie nigdy nie dojdę), ale zrobiłam dziś praktykę, dałam z siebie tyle ile mogłam, stałam się silniejsza. Nie zrezygnowałam, żeby w zamian zjeść kilogram lodów. Nauczyłam się, że mogę czuć się dobrze nawet jeśli nie za każdym razem odnoszę „zwycięstwo”. Nie jest to łatwy proces biorąc pod uwagę moja historie: trauma w dzieciństwie, depresja, niska samoocena i uzależnienie. Na szczęście, nasz mózg nie dyskryminuję. Tworzy hormony automatycznie, wiec jeśli nauczysz się jak uwalniać dopamine w swoim organizmie podczas jednej czynności (na przykład podczas stania na rekach), to będziesz mógł/mogła to później przełożyć na wszystkie inne sfery swojego życia.
Zatem, prawda jest, że to co nas nie zabije, to nas wzmocni i z tym świadomym podejściem do życia możemy wszystkie nasze “porażki” traktować jako wygrane, które popychają nas do przodu i sprawiają, że nasze życie jest szęsliwsze i bardziej spełnione.