Stawanie się nikim
Nie zacząłam ćwiczyć jogi, aby uzyskać oświecenie, zacząłam, bo miałem obsesję na punkcie fitness, a uslyszalam, że praktykowanie jogi to świetny sposób na “stretching” po intensywnym treningu. I tak raptem, mój romans z siłownią się zakończył się i rozpoczęła się moja Yoga Journey.
Pierwszy rok nie był łatwy, mimo że miałem zaledwie 32 lata, byłam sztywna jak skała i ledwo mogłam dosiegnac moich stóp. Mimo tych trudnosci powracalam na mate dostrzegajac stopniowy fizyczny postęp i to, ze moje ciało zaczęło się zmieniać i otwierać. Pierwsze kilka miesięcy korzystalam jedynie z filmów na YouTube (byłam zbyt zakłopotana, aby uczestniczyc w zajeciach jogi). Zaczely sie wtedy pojawiac na macie różne retrospekcje, wspomnienia i emocje, które były przechowywane w moim ciele a teraz wychodziły na swiatlo dzienne. Smiałam się i płakałam na przemian podczas gdy moje ciało ulegalo oczyszczeniu. Wkrotce po tych pierwszych doswiadczeniach z joga zdiagnozowano u mnie nowotwór tarczycy.
Praktykowanie Ashtangi towarzyszylo mi w szpitalu, bylo ze mna ze mną podczas operacji, a pozniej w okresie radioterapii i rekonwalescencji. Mata powedrowala ze mną do szpitala, pomagala mi w tych trudnych chwilach, dawała nadzieję. Po raz pierwszy zacząłem wtedy medytować aby nie utonać w zalewie przerażających myśli. Na początku bardzo trudno było uspokoić mój małpi umysł. Używałam prowadzonych medytacji ponieważ nie mogłem skupić się na niczym dłużej niż sekundę, ale stopniowo trenowałem tę małpę, aby siedziała nieruchomo przez dłuższy czas.
Kolejny poziom jogi zaczął mi się objawiać. To już nie była tylko fizyczna praktyka Asany, Dharana i Dhayana zaczęły dawać mi wgląd w moją wewnętrzną istotę. Podczas medytacji przeżyłam jeszcze raz wszystkie traumatyczne wydarzenia z mojej przeszlosci i placzac przytulalam te smutną, złamaną, małą dziewczynkę w moim wnetrzu. Nie tylko moje ciało się zmieniało, ale zacząłam także zmieniać się od środka.
Znalazłam we mnie światło i polaczyłam się z czymś większym. Trudno to ująć w słowa, ale wiem, ze te doswiadczenia dały mi siłę by iść do przodu. Zacząłam zmieniać negatywne wzorce myślowe i nawyki, moja mentalność ofiary musiała odejść! Znowu zacząłam być dla siebie miła i nauczylam sie jak sobie odpuszczac. Dziś nadal staje codziennie na macie i regularnie medytuję. Dziś jestem wolna od raka.
Czy joga wiec jest tylko rozciąganiem? A może jednak to coś duzo więcej? Starożytne teksty hinduistyczne wyraźnie wskazuja na jej znaczenie w rozwoju duchowym. Problemem jest to, że większość ludzi na Zachodzie umniejsza wartosc jogi to praktyki fizycznej. Nie zrozumcie mnie źle, zgadzam sie, ze przy pelnym zaangazowaniu joga czyni cuda dla ciała, ale ma tez ogromny potencjał, aby zrobić dla nas o wiele więcej.
Zacząłam uczyć jogi ponieważ chccialam podzielić się swoimi spostrzeżeniami ze światem. Nie, nie jestem wyjątkowa, każdy może to zrobić. Przebudzenie się do swojej prawdziwej natury, uświadomienie sobie, kim naprawdę jesteś, jest możliwe, gdy jesteś gotowy. Dlatego nie jestem tylko nauczycielem Asany. Tak, to ważne, aby zadbać o nasze ciało, mamy tylko to jedno w tym wcieleniu, ale jesteśmy przeciez czyms o wiele więcej. Jesteśmy miłością, świadomością, duszą, duchem… niezależnie od metafory, ktorej chcialbys uzyc.
Wedlug fizyki kwantowej wszystko w tym wszechświecie jest wykonane z tych samych rzeczy. Więc kim jesteś naprawdę skoro zostales stworzony z tych samych czasteczek z ktorych powstaly gwiazdy? Myśląc, że jesteśmy czyms oddzielnym we wszechswiecie jest tylko iluzją. Wszyscy bowiem jesteśmy “tylko Bogiem w przebraniu” jak mawial Ram Dass. Całe moje życie chciałam stać się kimś, ale teraz jestem na drodze „do stania się nikim”. Jesli chcesz dowiedziec sie wiecej jak tego dokonac obejrzyj film, ktory niedawno pojawil sie na ekranach a ktory opowiada o zyciu wielkiego jogina i nauczyciela duchowego Ram Dassa „Becoming Nobody”.